Dni robią się krótsze, a w kawiarniach pojawia się słynna dyniowa kawa. Jesień nadeszła i przyniosła ze sobą masę angielskich słówek, których nie ma w podręcznikach.
Jesień w krajach anglojęzycznych to coś więcej niż kolejna pora roku. Można zaryzykować stwierdzenie, że to kulturowy fenomen z własnym językiem i tradycjami. Sweater weather, pumpkin spice, cozy vibes, Halloween vocabulary – poznaj zwroty, które pomogą ci poczuć jesień tak, jak czują ją native speakerzy.
Angielski ma dwa słowa na jesień: autumn i fall. Obie formy są poprawne, ale zdradzają pochodzenie kogoś, kto mówi o jesieni. Autumn to wersja brytyjska – brzmi bardziej formalnie, klasycznie. Fall to wersja amerykańska – krótsza, bardziej praktyczna. Pochodzi od starego angielskiego „fall of the leaf” (opadanie liści), które z czasem skrócono do jednej sylaby.
Jest taki moment w roku, kiedy temperatura spada na tyle, że nie ma mowy o wyjściu z domu bez swetra. Jest na to perfekcyjne angielskie określenie – sweater weather (tak, to też tytuł kultowej piosenki The Neighbourhood, która idealnie oddaje ten nastrój).
Kiedy ktoś mówi „It's sweater weather”, nie tylko oznajmia, że jest chłodno. To sygnał, że zaczyna się sezon gorącej czekolady, spacerów po liściach, siedzenia z książką pod kocem. To zaproszenie do tego całego jesiennego nastroju. A stąd prosta droga do kolejnego pojęcia: cozy season.
Cozy (lub cosy po brytyjsku) to słowo, którego nie da się dobrze przetłumaczyć. „Przytulny”? Za mało. Cozy to stan, w którym wszystko wokół cię otula, uspokaja, daje poczucie bezpieczeństwa.
Jesień jest cozy. Kubek herbaty w dłoniach jest cozy. Gruby sweter, płonące świeczki, szum deszczu za oknem, koc – wszystko to jest cozy. To słowo stało się niemal synonimem jesieni w anglojęzycznej kulturze.
Dlatego w mediach społecznościowych od września do listopada roi się od hasztagów typu #cozyvibes, #cozyseason. Internauci pokazują swoje udekorowane na jesień wnętrza, publikują zdjęcia z książką i ciepłą herbatą, dzielą się przepisami na – właśnie! – pumpkin spice latte.
Nie da się mówić o jesieni po angielsku bez pumpkin spice. To mieszanka przypraw (cynamonu, gałki muszkatołowej, goździków i imbiru) używanych teoretycznie do ciast dyniowych. Ale w praktyce? To cały kulturowy fenomen.
Pumpkin spice latte pojawia się w kawiarniach na początku września i sygnalizuje: jesień oficjalnie się zaczęła. Niezależnie od kalendarza czy termometru – kiedy widzisz ten napój w menu swojej ulubionej kawiarni, wiesz, że fall season zaczął się na dobre.
Ale jesienią dyniowe przyprawy znajdziesz nie tylko w kawie. W sklepach roi się od świeczek o zapachu pumpkin spice, ciastek, jogurtów, kosmetyków, a nawet karmy dla psów. Amerykanie dodają pumpkin spice praktycznie do wszystkiego. Dla jednych to tradycja. Dla innych komercyjny absurd. Ale nie można zaprzeczyć, że pumpkin spice season to fakt. I jeśli chcesz zrozumieć anglojęzyczną kulturę jesieni, musisz o tym wiedzieć.
Jesień to też Halloween – święto zmarłych, które w krajach anglojęzycznych ma inny wymiar niż w Polsce. I własne słownictwo.
• Trick or treat – dzieci chodzą od drzwi do drzwi i wykrzykują tę formułkę, zbierając cukierki. Dosłownie znaczy to: „cukierek albo psikus”.
• Jack-o'-lantern – rzeźbiona dynia ze świeczką w środku. Nazwa pochodzi od irlandzkiej legendy o Jacku, który oszukał diabła i został skazany na wieczne wędrowanie ze świecącą rzepą (później w USA zastąpioną dynią).
• Haunted house to nawiedzony dom – albo taki, w którym (podobno) naprawdę straszy, albo sezonowa atrakcja pełna aktorów udających duchy i zombie. W październiku takie domy-strachy pojawiają się w lunaparkach i w centrach miast w USA.
• Boo! – klasyczny okrzyk, którym się kogoś straszy. Prosty, skuteczny, uniwersalny.
• Happy Halloween! – tak się witasz w ten dzień zamiast zwykłego hello. To halloweenowy odpowiednik „Wesołych Świąt”.
Amerykanie bardzo poważnie traktują spooky season. Cały październik poświęcony jest na horrory i atmosferę strachu. A kiedy ktoś mówi „It's spooky”, nie zawsze ma na myśli coś naprawdę przerażającego. Czasem to po prostu „dziwne w klimatyczny sposób”.
Uczenie się języka to nie tylko gramatyka i słownictwo z podręczników. To również skojarzenia, kulturowe odniesienia, które sprawiają, że język staje się żywy. Dlatego warto uczyć się angielskiego przez pryzmat pór roku i trendów.
Kiedy rozumiesz te niuanse i kiedy potrafisz użyć specyficznych zwrotów w odpowiednim kontekście, wtedy naprawdę mówisz po angielsku. A najlepszy sposób, żeby to przećwiczyć? Prawdziwe rozmowy i żywy język, czyli to, co da Ci nauka angielskiego online.
Do zobaczenia na pierwszej lekcji!